Archiwum sierpień 2003, strona 2


sie 18 2003 lustro 2
Komentarze: 1

   Czy słyszeliście kiedyś skowyt małych ludzi bogatych tylko w nicość? Nie? To posłuchajcie samych siebie. Czy widzieliście kiedyś agonię istot ubogich tylko w przedmioty? Nie? To popatrzcie na siebie nawzajem. Czy czuliście nieczułość, pustkę? Nie? Niemożliwe!

   Cela jest moją wyspą, po środku śmierci uczuć, jest świętym miejscem, do którego pielgrzymuję każdego dnia, w każdej minucie, poświęcając siebie całego i całując zawartość sejfu zwanego próżnią. Jestem jak Atlas, który podtrzymuje świat, ale stoi na grząskim bagnie. Wszechświat przytłacza, a ja zapadam się w głąb własnego ja. Czy uda mi się kiedyś wynurzyć? Nie wiem. To tak jak wejść w Dedalowy labirynt bez kłębka nici, Przekleństwo? Być może, tylko kto miałby mnie przekląć? Chyba ja sam. Jestem swoim własnym cieniem, jestem swoim własnym słońcem, plątaniną sprzeczności, które neutralizują się wzajemnie i sprawiają, że staję się obojętny na wszystko. Uciekam do swojej własnej klatki z numerem, do betonowej pustyni, po środku betonowego cmentarza upadłych gigantów, którym już nikt nie stanie na drodze, bo stali się jedynie wspomnieniem dawnych czasów, materialnym śladem pogoni za materialnymi wartościami. Jestem upadłym herosem na gruzach swoich przeżyć.

lustra : :
sie 18 2003 lustro 1
Komentarze: 2

   Cela jest nieduża. Żelazne łóżko z materacem, brudna, szumiąca muszla, zastępująca mi ocean, który zawsze tak bardzo lubiłem. Dwa razy dziennie przychodzi strażnik i przynosi mi coś do jedzenia. Jest wysokim, barczystym mężczyzną w niebieskim mundurze, z pałką u boku. Nie mówi nic, podobnie jak ja. Jesteśmy na siebie skazani, a jednak nie odzywamy się do siebie. Czy to strach? Czy jedna krata to zbyt mało, czy zbyt dużo, by połączyć dwoje ludzi? Moja cela ma kształt moich pragnień, jest okrągła, otacza mnie ze wszystkich stron, niczym puszcza. Nawet kiedy zamykam oczy, czuję chłód betonu, który wysysa ze mnie ciepło, radość życia, choć jej i tak już prawie nie ma.

    Chciałbym z kimś porozmawiać. Czy wiesz, że moimi jedynymi przyjaciółmi są czarne, sprytne karaluchy, rezydujące prawie wszędzie? Są wolne, jednak zostają ze mną. Mogą odejść, ale posłusznie zostają przy mnie, nie mówiąc nic, jakby nie chciały, żebym zrozumiał. Ale ja rozumiem. Teraz rozumiem wszystko, czego kiedyś nie mogłem pojąć. Teraz wiem, że czas może się skończyć. Zatapiam się sam w sobie. Wiesz, chciałbym mieć lustro, by widzieć tego, kogo nienawidzę.

lustra : :