Archiwum sierpień 2003, strona 1


sie 20 2003 wchodzę w ciebie, wchodzisz we mnie...
Komentarze: 3

Dziś byłem na grzybach. W myślach oczywiście. Płynąłem przez las, przedzierając się przez krzaki jagodzin, pajęczyny, zagajniki, jakbym wnikał w jego strukturę, wchodził w jego płyny, tkanki i oddychałem nim jak najgłębiej zatracając się w tym wyobrażeniu ostatecznie. Poza tym, myślałem o... nas. Tak, impulsami przepływającymi przez neurony analizowałem naszą sytuację. Kim jestem dla ciebie? Kim ty dla mnie? Czy jest w ogóle coś takiego jak ja i ty? A może ja i wy? Może my i ...? A może przeplatamy się nawzajem- piszę dla ciebie, dla każdego ciebie, który będziesz to czytał, zaspokajam twój głód poszukiwania, ale potem piszę do siebie od ciebie, wychodzę poza swoją jaźń i pod wpływem twoich sugestii zaspokajam ponownie twoje wymagania, zaprzeczając swoim własnym pragnieniom. Skręcamy się w węzeł nieustannych interakcji. Wyświetlamy się sobie wzajemnie błyskami szklanego ekranu, toniemy w nim, przechodzimy na drugą stronę przez lustro. Zresztą nazwij to jak chcesz, monitor, ekran. To nieistotne. Oczywiście, nie przechodzimy przez nie czyści. Zniekształcamy siebie, zniekształcamy innych, odbierając wszystko przez pryzmat swoich zniekształceń zmieniamy tę ulotną rzeczywistość dwukrotnie. A może tak naprawdę nas nie ma?

lustra : :
sie 20 2003 lustro 6
Komentarze: 0

Wiesz, nudzę się. Cela przestaje być moim przyjacielem i za­mienia się w obojętnego słuchacza, który jednak nie daje rozgrze­szenia. Nie, na pewno nie, jest wręcz przeciwnie- moje grzechy potęgują się, chcąc uciec z betonowej klatki. Jestem coraz bliżej zera. Moja forteca? Cóż, byłbym o niej zapomniał, tak, cały czas ją buduję, cały czas pracuję nad moim schronem przed...,zresztą, nieważne. Powiedz, czy nawet gdybym zaczął. Ci to wszystko wyjaś­niać, czy zrozumiałbyś mnie? Pewnie nie. Lepiej już o tym nie mówmy. Wiesz, czasami zastanawiam się kim jesteś. Tak Ty, przecież mówię do Ciebie. Ostatnio dużo myślałem o naszej sytuacji. Z wielkiej pochylni podczas narodzin zupełnie nieświadomie zsuwamy się w otchłań. Ona jest czymś, czego nie można porównywać z jakim­kolwiek innym pojęciem. Jest kłębkiem zawiłych nici, których tylko końce wystają z bagna potężnej, brudnej zagadki ubabranej szlamem, krwią i potem. Zagadki, na którą odpowiedź znają wszyscy i jedno­cześnie nikt. Miliardy głów, miliardy odpowiedzi.

lustra : :
sie 18 2003 lustro 5
Komentarze: 1

     Nie, nie zasnę. Znowu będę się snuć godzinami wokół celi i przypominać sobie setki wspomnień, jakie stworzyłem, żyjąc w tej samotni. Czemu je fabrykuję? W samotności i w ciszy, przy małej ilości światła ciężko jest prawidłowo funkcjonować i działać. Nawet odgłos twojego oddechu powoduje tworzenie obrazów, nigdy wcześniej nie widzianych. Niektóre pamięta się dłużej... Niektóre są wyraźniejsze niż wszystko, co działo się naprawdę, wypalają się na tafli mózgu niewidzialnym rylcem i tkwią tam, niemożliwe do usunięcia.

     Nie, nie zasnę, podobno sen to przyzwyczajanie do śmierci, a ja żyję. I żyć będę zawsze, śmierć dosięga tych, którzy zwątpili. Nie? A strażnik? On umarł pierwszego dnia, w pierwszej chwili, w której zaczął tu pracę. Zmęczony, zawsze oschły i ostry, nie ma w sobie niczego z witalnej energii. Cała jego witalność ogranicza się do głośnego tupania, kiedy kroczy w stronę mojej celi, przynosząc jedzenie.

    Nie, czuwać także nie będę. Poobijam się trochę o owalne ściany, pokaleczę się waląc głową w mury i zatonę w pół- jawie, pół-śnie, by na chwilę choć uciec od świata. Nirwana, choć jej nie znoszę, przynosi ukojenie, jest bezbarwna, bez smaku, a może wcale jej nie ma. Właśnie dlatego nie boję się śmierci. Nie- sen to nie przyzwyczajanie do śmierci, on mami, bawi się tobą, potęguje męki zaznane za dnia, wypełnia lękiem i strachem. Udając niebyt, przeinacza rzeczywistość- krzywe zwierciadło, w którym mimowolnie się przeglądasz i zapamiętujesz odbicie, jakby było jedynym prawdziwym odwzorowaniem ciebie. Niebyt daje odpocząć, sen zabija prawdę.

lustra : :
sie 18 2003 lustro 4
Komentarze: 0

     Coraz trudniej snuć się samotnie. Plątanina myśli skręca się w niemożliwe do zapamiętania wzory, które niczego nie oznaczają, nie odkrywają, nie poszukują, tylko plączą się mimowolnie, nie naśladując żadnych znanych elementów, rzucane przypływem świeżych impulsów na coraz to nowe wody mózgowego oceanu. Chwytają wiatr w żagle. Żyją tak, jakby miały istnieć wiecznie, prawie od razu ulatując w niebyt delikatnym, falującym błyskiem na nieboskłonie uczuć. Wypalają się ostatecznie, wyrzucają całą energię, by ten jedyny raz spłonąć wizją ogromnego słońca, rozerwać wieczność i dać się porwać utopijnej skazie, jakiej poddają się, będąc przecież częścią ludzkiego działania. Choć śmiertelne, płoną tak, jakby miały płonąć  wiecznie- zbuntowane przeciwko zagładzie. Krzyk wiecznego trwania, umierając...

lustra : :
sie 18 2003 lustro 3
Komentarze: 1

spacer po mieście

to wyrok śmierci

lecz

maszeruję dalej

idę swą ścieżką

więc

mnie dopadnie

autobus

strażników dobra

 

może nie podobał mi się

jego wyraz twarzy

gdy umierał za mnie

 

nie tędy droga- urwali nogę

zgrzeszyłem- ucięli rękę

myśli myślały- więc je ukradli

spalili mózg- bo był czarny

 

gdy nadstawiał

drugi policzek

ukrzyżowali

dziki kwiat jego umysłu

lustra : :